- Ale tu cudownie!Nie mogę uwierzyć że jest nasz!-zachwycona mama od razu pobiegła do kuchni.Tata jednak nie był zbytnio ucieszony budynkiem.Cały czas mruczał pod nosem.
- Dziewczyny,idźcie sobie wybrać sypialnie.-zaproponował tata.Oparł się o drzwi i ciężko westchnął.
Poszły na poddasze domku.Było wszechstronne,jasne i "magiczne".Stały w nim 4 łóżka kilka komód i stolik z krzesłami.
- Jak tu pięknie.Będziemy mogły odpocząć od codziennego zgiełku.-powiedziała Emilly.
- Szlag!Głupie drzewa!-Victoria biegała po całym pomieszczeniu z telefonem w rękach.
- Nie zadziała-uświadomiła siostrę.Wyciągała z torby ubrania i kosmetyki.
- Nie przeżyję dwóch dni bez telefonu!-opadła na łóżko i rzucała telefonem po kołdrze.
Kate i Emilly wyszły nad jeziorko które płynęło blisko domku.Już się zmierzchało.
- Emilly...-zaczęła ale nie miała odwagi dokończyć.
- Chodzi o tego...wampira?
- Tak.Kiedy się pakowałam...na sukience z tamtego wieczora były czerwone...plamki.Może to była...
- Krew?
- Może...Nie jestem pewna.Może to był ten poncz...
- Pokażesz mi ją?
- Gdy Victoria pójdzie.Nie chcę aby wiedziała.
Dziewczyny przez kilka minut rozmawiały o wszystkim.
- Kate,co to jest?!-spanikowana Emilly machała rękami w kierunku drzew.
***
Być może jutro dam resztę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz